Telefon  +48 602 601 166

Email  Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

mask

Zdrada małżeńska

Małżeństwo jest jednostronną umową zawieraną przez dwie chwilowo niezwaśnione strony.

Każdy z małżonków pamięta słowa ślubowania: „…i nie opuszczę Cię, aż do śmierci.”
Udzielający ślubu zaś powinien jeszcze równie poważnie dodać, a młodzi powtórzyć: 
„… a ten smaczny tort weselny będziemy jedli na śniadanie, obiad i kolację, aż do śmierci”.

Nie wiem co myślą MŁODZI mówiąc „…i nie opuszczę Cię aż do śmierci.” Naiwnie przypuszczam, że święcie w to wierzą. Ale gdyby tak padło to drugie ślubowanie, to w głowie jeszcze trzeźwego Pana Młodego na pewno zaświtałaby myśl będąca bezgłośnym wołaniem:

- „Ale ja na śniadanie lubię kiełbasę podgrzewaną! A na obiad kotlet schabowy! Mam w d… tort!”
A w głowie Panny Młodej też pojawiłby się podobny sprzeciw: 
- „Ale ja na śniadanie chciałabym jajka na bekonie! A na obiad choćby kaszankę?”

To jest właśnie nasza cecha atawistyczna, czyli pra… pra… pra… historyczna, dzięki której przetrwał gatunek ludzki. Tak właśnie jesteśmy uformowani genetycznie.

Do tego „chemia” międzypłciowa w każdej chwili może z nami, bezbronnymi, zrobić co chce. Dotyczy to obu stron związku. Jak długo istnieje i istnieć będzie nasz gatunek.

Zdrada małżeńska

Ona ślubując rozgląda się po gościach bezwiednie selekcjonując, który byłby lepszym od jej męża ojcem dla spłodzenia zdrowego, mądrego, zaradnego dziecka.

On ślubując rozgląda się po młodych dziewczynach, która byłaby następną, lepiej niż obecna, odpowiadająca jego gustom.

Jesteśmy SZTUCZNIE ograniczani przez normy prawne, społeczne, religijne, choćby dla zapobieżenia rozprzestrzeniania się chorób wenerycznych. Także dla osobistej pewności, co do przekazania swoich genów nowemu pokoleniu. Rzeczywiście swojemu.

Władza państwowa i religijna, kultura, zwyczaje i nakazy społeczne powodowały i powodują, że niektóre małżeństwa trwają w prawdziwej, rzeczywistej wierności. Choćby im to uwierało. Ale ten stan świadomości zmienia się w zastraszającym tempie. Równoległym z rozwojem cywilizacji.

O ile jeszcze niedawno przypadki rozwodu z powodu zdrady były marginesem, wyjątkiem, to obecnie liczba rozwodzących się, przynajmniej w dużych miastach, powoli zbliża się do liczby wcześniej zawartych małżeństw.

Wierne i trwałe małżeństwa niedługo będą wyjątkami. W opinii pozostałych – dziwadłami.

Ale podejmując życiową decyzję o rozwodzie i ustalenie dowodów winy za rozkład pożycia małżeńskiego, chociaż wiedza o takiej zdradzie doprowadza niektórych do szału, trzeba zachować rozsądek.

Zemsta była, jest i będzie podła. Zostawmy więc zemstę na boku. Już nieraz przeszkodziła ona w uzyskaniu dowodów zdrady małżeńskiej, a często krzyżowała plany uzyskania korzystnego materialnie rozwodu.

Zmieńmy więc swoją naturę? Jeżeli jesteś zdradzana, jesteś zdradzany – jesteś OFIARFĄ!

Zmień się z ofiary w MYŚLIWEGO! Pomoże Ci w tym tylko DETEKTYW!

Nie rodzina, nie kościół, nie prawnicy, nie sąd. W pierwszej kolejności o zmianie Twojej pozycji w sporze małżeńskim, ustaleniu dowodów i korzystnym rozwodzie, decyduje przede wszystkim DETEKTYW.

Już sama decyzja i przyjście do DETEKTYWA zmienia nie do poznania pokrzywdzoną zdradą osobę! Konieczne jest tu więc, za wszelką ceną, utrzymanie dotychczasowego status quo zachowania się tak, by zdradzająca osoba nie dostrzegła zmian w zachowaniu OFIARY i nie domyśliła się, że była ona u detektywa i po wyjściu od niego przeistoczyła się nagle w MYŚLIWEGO! To naprawdę jest zauważalne!

Żałosne myślenie: „Z kim, kiedy i gdzie on mnie zdradza?” schodzi na drugi plan, a na pierwszy wysuwa się nowa myśl:

„Jak współdziałać z DETEKTYWEM, aby udowodnić zdradę tej drugiej połowy związku.”

Ale ten pierwszy najważniejszy ruch trzeba zrobić w taki sposób i wtedy, by nie mieć do siebie samej lub siebie samego żalu. Żeby detektyw nie musiał wysłuchiwać po raz tysięczny tych samych wyrzutów:

„Dlaczego ja tak późno do pana przyszłam (przyszedłem)?”